Po burzy, która przeszła w nocy, w Rio nieco się ochłodziło. To znaczy temperatura spadła do 30 stopni i słońce nie było już przejrzyste. Zastanawiałem się jak ten dzień wykorzystać i wybór padł na Barra da Tijuca. Złapałem autobus nr 301, który jechał w stronę terminalu Alvorada. Trasa wiodła poprzez piękny Park Narodowy da Tijuca, a kierowca nie spuszczał nogi z gazu i sprawnie pokonywał serpentyny tak, że pasażerowie latali z boku na bok. Barra da Tijuca to południowa dzielnica Rio. Uchodzi ona za miejsce bogatszej części mieszkańców. Znajduje się tam wiele nowych wieżowców, centrów handlowych, no i przede wszystkim piękna i długa plaża. Dodatkowo w Bara da Tijuca ma znajdować się miasteczko olimpijskie podczas przeszłorocznej olimpiady i tam też ma zostać podciągnięta linia metra, która obecnie dociera jedynie do Ipanemy.
Tymczasem dojechałem do terminalu Alvorada i pieszo udałem się Avenidą A. Senny w stronę plaży. Sama plaża i biegnąca przy niej ulica może nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak Ipanema, ale woda była czysta i piasek biały, a to wystarczało, żeby skorzystać z kąpieli. Zostawiłem więc plecak z dobytkiem na plaży i podobnie jak w dniu wczorajszym na Ipanemie, wskoczyłem do wody. I tak samo jak wczoraj nikt mojego plecaka nie ruszył. Na tej plaży turystów prawie w ogóle nie widziałem. Odniosłem wrażenie, że jestem jedynym przyjezdnym pośród dziesiątek lokalsów.